Forum KPS Strona Główna KPS
Krajowe Porozumienie Samorządowe
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wyzysk zamiast solidarności

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KPS Strona Główna -> Publikacje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Antoni Gut
Moderator



Dołączył: 02 Mar 2008
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 10:19, 08 Maj 2009    Temat postu: Wyzysk zamiast solidarności

Wyzysk zamiast solidarności
Próbując sensownie odpowiedzieć na powyższe pytania, należy mieć w pamięci pewne istotne fakty, które zazwyczaj nie są uwzględniane, gdy rozważamy problematykę przemian w Polsce po 1989 r., a które mają znaczenie dla ich oceny.

Dzięki istnieniu „nadwiślańskich niedoróbek” (prywatna własność ziemi w rolnictwie, dość dobrze rozwinięty sektor prywatny poza rolnictwem, silny Kościół instytucjonalny i skupiona wokół niego wspólnota oraz tradycje i struktury „społeczeństwa alternatywnego”) w Polsce istniał potencjał zmiany znacznie większy niż w krajach ościennych. Mimo to tzw. transformacja ustrojowa przebiegała u nas podobnie jak u sąsiadów (nie mam na myśli krajów post-sowieckich), a nawet różniła się od nich niekorzystnie stopniem radykalizmu.

Obecnie już chyba większość analityków i z lewej, i z prawej strony sceny publicznej uważa, że transformacja ustrojowa w Polsce miała charakter imitacyjny, naśladowczy, podobnie zresztą jak w większości post-komunistycznych krajów Europy Środkowej i tzw. Pribałtyki. Jeśli nie liczyć tych trzech ostatnich krajów (Litwa, Łotwa i Estonia), stwierdzenie to nie stosuje się do krajów post-sowieckich, których dziedzictwo polityczno-kulturowe i gospodarczo-instytucjonalne dotychczas uniemożliwia nawet skorzystanie z imitacyjnej drogi transformacji.

Tymczasem Polska posiadała w momencie startu transformacji dość bogate tradycje własnych rozwiązań instytucjonalnych z okresu I i II Rzeczpospolitej, których pamięć i inne ślady przetrwały okres brunatnego i czerwonego totalitaryzmu. Ich wspólnotowa istota ujawniła się na przełomie lat 70. i 80., znajdując najpełniejszą artykulację w projekcie „Samorządnej Rzeczpospolitej”, uchwalonym na I Zjeździe NSZZ „Solidarność”. Również dorobek obrad „okrągłego stołu” w pewnym stopniu nawiązywał do tej tradycji, głównie socjalistycznej i chrześcijańskiej.

Mimo sporego zainteresowania części elit krajów Zachodu wydarzeniami, które rozegrały się w Polsce w latach 80. ubiegłego stulecia, wiedza na ich temat i stopień ich zrozumienia były bardzo ograniczone. Gdy więc nadszedł rok 1989 i zaczęły się kruszyć struktury komunizmu – Zachód potraktował Polskę tak samo, jak inne państwa tzw. obozu komunistycznego i narzucił jej, mniej lub bardziej bezpośrednio i jednoznacznie, standardowe rozwiązania i polityki, które były wówczas modne w głównych krajach anglosaskich i natarczywie lansowane przez czołowych ideologów i „ekspertów” neoliberalnych. Wśród nich należy wymienić koncepcje i praktyki elastycznego zatrudnienia i takiegoż rynku pracy.

Głównymi, gorliwymi sojusznikami politycznych i gospodarczych elit tych krajów była większość polskich elit, post-solidarnościowych i post-komunistycznych, uformowana pod wpływem neoliberalnej ideologii i bezwzględnie narzucająca ją polskiej opinii publicznej, a także rodzimej myśli „naukowej” i reformatorskej. Jako świadek i uczestnik ówczesnych debat, z pozycji związkowego eksperta i uczestnika działań podejmowanych w latach 90. przez „starą” Unię Pracy – wiem, o czym piszę. Działacze i eksperci tej partii – wśród nich tacy znani „solidarnościowcy”, jak R. Bugaj, A. Małachowski, Z. Bujak, K. Modzelewski – uznawani byli przez polskie środowiska neoliberalne za „oszołomów” lub, w najlepszym przypadku, za nieszkodliwych maniaków, gdyż proponowali odmienną drogę transformacji: bardziej pro-pracowniczą i pro-związkową, samorządową itp., czyli taką, jaką strona społeczna wynegocjowała przy „okrągłym stole” i jakiej oczekiwały liczące się segmenty polskiego społeczeństwa.

Nie zajmowałem się w sposób poważny i systematyczny analizą transformacji ustroju politycznego, natomiast ciągle, od pierwszych tygodni polskich przemian, interesowałem się transformacją szeroko rozumianych instytucji pracy i ustroju pracy (w 1993 r. opublikowałem książkę na ten temat, po polsku i po angielsku). To, co się stało w tym obszarze, zawsze budziło – i nadal budzi – mój niepokój. Myślę też, że to jest ta dziedzina, w której transformacja ustrojowa przyniosła Polakom – głównie robotnikom, szeregowym pracownikom, robotnikom rolnym i wielu rolnikom – wiele zła, szczególnie w latach 90., choć nie tylko. W tamtych latach mieliśmy dwie kulminacje bezrobocia (do ok. 20% i 3 mln ludzi) – w latach 1992-93 i na przełomie stuleci, a i najbliższe lata nie zapowiadają się optymistycznie.

W obecnej dekadzie to bezrobocie zostało częściowo „rozładowane” dzięki ogromnej emigracji zarobkowej, ale niemal przez cały okres transformacji trwał proces dezaktywizacji zawodowej, który ulokował Polskę na czołowym miejscu wśród krajów Unii Europejskiej, „starych” i „nowych”. Po kilkunastu latach transformacji, w momencie naszego wejścia do Unii, poziom aktywności zawodowej Polaków był o kilkanaście procent niższy niż na początku transformacji, choć przecież już lata 80. przetrzebiły szeregi polskich pracowników (wysoki poziom emigracji politycznej i zarobkowej). Po roku 1990 były lata, gdy polska gospodarka osiągała dość wysoki poziom wzrostu, ale niemal cały czas był to wzrost bez-zatrudnieniowy. Jego ofiarami były i są miliony Polaków – „wolnych najmitów” – wyrzuconych na tzw. śmietnik historii. Oczywiście, są też miliony jego beneficjentów – menedżerów, specjalistów, funkcjonariuszy administracji, polityków, przedsiębiorców itp. – którzy formują drugi, pozytywny biegun polskiego społeczeństwa, chyba jednak mniejszościowy.

Dlaczego tak się stało? Jak to będzie wyglądało w dającej się przewidzieć przyszłości?

Oczywiście, można na to pierwsze pytanie odpowiedzieć tak, jak to czynią autorzy polskich reform, na czele z L. Balcerowiczem: dlatego, że gospodarka PRL miała wysokie ukryte bezrobocie, które w warunkach rynkowych po prostu się ujawniło. Ale na to można odpowiedzieć innym pytaniem: dlaczego kraje o porównywalnym poziomie rozwoju jak Polska, czyli np. Węgry lub Czechy, nie przeżyły podobnych katastrof i nie podległy aż tak głębokim procesom degradacji pracy i szerokich rzesz pracowników. Miały one połowę lub 1/3 poziomu polskiego bezrobocia i nie zanotowały tak znacznej dezaktywizacji zawodowej – jedynie w byłej NRD działy się podobne rzeczy jak w Polsce, co było jednak amortyzowane przy pomocy środków pochodzących z drugiej części Niemiec i z UE.

Otóż wydaje się, że prawdy należy szukać gdzie indziej. Nie wystawia ona dobrego świadectwa polskim elitom politycznym i gospodarczym, a także – polskim i zagranicznym przedsiębiorcom i menedżerom, współkształtującym rzeczywistość gospodarczą i społeczną III Rzeczpospolitej.

Zarówno operacja nazywana „terapią szokową”, jak i dalsze reformy gospodarcze i zmiany instytucjonalne ogromnie zdestabilizowały polski rynek pracy, co skłoniło wielu pracowników do poszukiwania poza-zarobkowych źródeł dochodu (renty, wczesne i normalne emerytury, zasiłki), kiepskich, ale stabilnych, bądź do zatrudniania się w tzw. szarej strefie. Podszyte strachem przed społecznym buntem władze III Rzeczpospolitej, bez względu na ich polityczną barwę, bez wielkich oporów rozdawały te różne postacie „państwowej jałmużny”. Wpływało to negatywnie na kondycję finansową państwa. Równocześnie z roku na rok znikały lub słabły przedstawicielstwa pracownicze powołane do ochrony zatrudnienia, właściwych warunków pracy i płac – najpierw samorządy pracownicze, potem związki zawodowe.

W efekcie miliony pracowników i ich gospodarstw domowych trafiało i trafia do kategorii biednych-pracujących. Krótki okres poprawy ich kondycji materialnej w ostatnich dwóch-trzech latach właśnie się kończy wraz z nadejściem kryzysu. Pozostają oni bez instytucji służących do obrony ich interesów. Dogmat tzw. elastyczności zatrudnienia, lansowany i praktykowany przez polskich „ekspertów” gospodarczych, przedsiębiorców i ich reprezentacje, nie wsparty strukturami i polityką służącą do zapewnienia jego bezpieczeństwa (jak choćby w Danii), pustoszy polski rynek pracy, wypychając z niego miliony dobrze wykształconych i sprawnych pracowników. Na naszych oczach obalony został pogląd, że im lepiej wykształcone społeczeństwo, tym niższe bezrobocie i tym wyższy wskaźnik aktywności zawodowej. Pokazaliśmy i chyba dalej będziemy pokazywać światu całkowicie odwrotną zależność, a przy tym nie należy zapominać, że ten ogromny wysiłek – a także spore efekty – w dziedzinie edukacji, szczególnie wyższej, jest osiągany kosztem indywidualnych, prywatnych środków. Społeczeństwo zastępuje w tej dziedzinie państwo, zaś państwo nie jest w stanie zapobiec marnowaniu efektów osiągniętych przy wykorzystaniu tak wielkich środków zmobilizowanych przez bogatsze – i oszczędzające – segmenty społeczeństwa. Wskutek tych działań i zaniechań ograniczamy potencjał rozwojowy i społeczeństwa, i państwa polskiego.

Czy istniały – i istnieją – alternatywne rozwiązania w tych obszarach, o których mowa wyżej? Oczywiście, teoretycznie można było sięgnąć po struktury, praktyki i polityki stosowane „tuż za miedzą”, w strefie kapitalizmu skandynawskiego i nadreńskiego, dla których istniały w naszym kraju przesłanki ukształtowane zalążkowo w schyłkowej fazie systemu komunistycznego: niezależne związki zawodowe, samorządy pracownicze, spółki pracownicze itp. Jednak należy pamiętać, że były one wówczas bezwzględnie dyskredytowane, nawet jeśli – jak tzw. ESOP-y (akcjonariat pracowniczy) – zostały ukształtowane w warunkach kapitalizmu anglosaskiego. Głównymi zasadami transformacji bardzo szybko i na długo stały się prywatyzacja i deregulacja. Nawet obecnie, gdy w warunkach kryzysu spowodowanego m.in. nadmiernym przywiązaniem do zasad doktryny neoliberalnej, w krajach Zachodu dochodzi do różnych aktów etatyzacji czy „uspołecznienia” banków, w Polsce rządzą ludzie dążący do prywatyzacji i komercjalizacji szpitali czy szkół. W dalszym ciągu lansuje się elastyczność zatrudnienia, choć kraje zachodniej Europy wycofują się z takich koncepcji i praktyk, z uwagi na ich szkodliwość dla więzi społecznych, poczucia bezpieczeństwa i podmiotowości obywateli, a szczególnie pracowników. Oczywiście, trwający i rozszerzający się kryzys na pewno nie będzie sprzyjał tym korzystnym tendencjom, które już od lat sygnalizowały konieczność ograniczenia szkodliwości efektów neoliberalnych praktyk gospodarczych i społecznych. Nie jest wykluczone, że stopień ich upowszechnienia uczynił je nieodwracalnymi, szczególnie w warunkach kryzysu i wciąż potężnych wpływów tych segmentów współczesnych społeczeństw, które od dziesiątków lat pracowały na rzecz ich szerokiego stosowania.

Najsmutniejsze jest to, że ogromne koszty społeczne poniesione przez polskie społeczeństwo w okresie transformacji i znaczący wysiłek Polaków w dziedzinie gospodarczej i edukacyjnej nie zapewniły, jak dotąd, liczącej się konkurencyjności polskiej gospodarki na międzynarodowym rynku gospodarczym. Bardzo wiele wskaźników rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego wciąż lokuje Polskę na ostatnich miejscach listy krajów Unii Europejskiej. Jest to jeszcze jeden dowód na szkodliwość zbyt gorliwego przywiązania polskich reformatorów i praktyków gospodarczych do polityk, struktur i praktyk ukształtowanych w epoce reaganizmu i thatcheryzmu w obszarze szeroko rozumianego ustroju gospodarczego i instytucji pracy. Ich efekty – i to najczęściej tzw. efekty perwersyjne, sprzeczne z intencjami sprawców – odcisnęły i należy oczekiwać, że nadal będą odciskać negatywne piętno na jakości życia publicznego, w tym politycznego, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach, nie tylko post-komunistycznych. Między innymi działają one na rzecz tendencji autorytarnych i wzmacniają ruchy populistyczne, co może okazać się bardzo groźne w warunkach nasilającego się kryzysu finansowego, gospodarczego i społecznego.

Ale, jak się to mówi, to już temat na zupełnie inne – i raczej niezbyt krótkie – opowiadanie.

Włodzimierz Pańków


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KPS Strona Główna -> Publikacje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin